=

COSMONEWS - Przegląd kosmetyczny

An overview of new products from the cosmetics industry




profile-picture
Dodał: Redaktor CosmoNews - Uroda, 7 lat temu

Psychologia pielęgnacji Azjatek



Powiedzenie, że żyjemy w czasach absolutnego chaosu informacji, brzmi jak trywialne stwierdzenie. Internet z jednej strony problem rozwiązał, bo mamy łatwiejszy dostęp do informacji, z drugiej go zintensyfikował. Kiedyś polegaliśmy na publicznych rankingach, nominujących "kosmetyki wszech-czasów" oraz na opiniach influencerów (wpływowiczów?). Ale natłok nowych produktów oraz praktyki astro-turfingu ubiły publiczne rankingi, zaś influencerzy mają co miesiąc nowych ulubieńców, często po 3 dniach testowania.

W tym natłoku informacji, komu możemy zaufać? Jak podjąć decyzje, w co inwestować swój czas i zasoby? W sytuacji braku dobrych rekomendacji, nic dziwnego, że tak atrakcyjna jest dla nas wizja kupowania kosmetyków, które stosują całe nacje. Dlatego tak atrakcyjnie brzmią stwierdzenia jak "pielęgnacja Azjatek/azjatycka pielęgnacja".

W naukach społecznych ten efekt zwany jest "społecznym dowodem słuszności"... czyli mowa o naszym instynkcie, który zakłada, że większość nie może się mylić. Nasz umysł jest tak zaprojektowany, by móc działać szybko i po jak najmniejszej linii oporu, więc gdy słyszy "pielęgnacja Azjatek", gotowy jest naturalnie to akceptować, niż zadawać sceptyczne pytania.

Konsumentki produktów i usług urodowych w Azji zmagają się z identycznym chaosem informacyjnym jak kobiety na wszystkich innych kontynentach (i są tu też firmy pyszniące się oferowaniem "pielęgnacji Europejek") . Jednak separacja językowa oraz geograficzna powoduje, że łatwiej nam uwierzyć, że gdzieś w dalekim kraju klientki wyizolowały z rynku tylko te najlepsze produkty, składniki i metody pielęgnacji. Firmy sprzedające "azjatyckie kosmetyki", jak i autorzy książek o rzekomej "pielęgnacji Azjatek", korzystają z tej iluzji i zamiast musieć udowadniać, że ich produkty czy pomysły są skuteczne, powołują się na domniemaną rekomendację wydaną przez niewidzialne miliony kobiet.

W naszej grupowej świadomości "pielęgnacja Azjatek" stała się czymś modnym i akceptowanym jako fakt. W czasach, gdy zaczynałam tworzyć tego bloga, było dosłownie kilka produktów z Korei czy Japonii, o których mówiło się na forach czy blogach i rzeczywiście były to produkty na tyle ciekawe, że warto było zadać sobie trud sprowadzania ich z zagranicy. Ale to były inne czasy. We wczesnych latach drugiej dekady tego wieku rynek wyglądał inaczej.... Na rynku było mniej produktów i trudniej było je nagłaśniać, więc łatwiej wyłaniały się "święte Grale" kosmetyczne czy produkty, które mieli "wszyscy". Na chwilę obecną "azjatycka pielęgnacja" to tani chwyt marketingowy, za którym nie stoi wcale filtrowanie rynku w poszukiwaniu najlepszych produktów...



Nobliwe dzikuski



Możemy używać frazy "azjatycka pielęgnacja" w znaczeniu "produkty i pomysły wytworzone w kraju znajdującym się w Azji", ale jest też "pielęgnacja Azjatek", która wprost przypisuje całym grupom kobiet wspólne zachowania i preferencje. Zawsze wierzyłam, że w dobie globalizacji i komunikacji, zaczniemy nawzajem poznawać i rozumieć się lepiej... zamiast tego mam jednak wrażenie, że rysujemy siebie nawzajem coraz grubszymi liniami. Globalne nastroje nacjonalistyczne i kryzysy uchodźców, powodują, że atrakcyjniejszym jest dla nas mówić o "obcych" i o tym jacy są dziwni, nieracjonalni i prymitywni w swych uczuciach i zachowaniach. Nagle kobiety, żyjące w innych krajach, nie wydają się być wcale kobietami podobnymi do nas samych, które oglądają na YT te same influencerki i mają w kosmetyczce te same produkty globalnych firm.

Literatura i media przyzwyczaiły nas, by patrzeć na egzotycznych "obcych" z miksturą podziwu i swoistego współczucia. Widzimy "obcych" jako nieskażonych problemami naszej własnej cywilizacji (w tym wypadku globalizacją i nadmiarem informacji), ale też w jakiś sposób bliższych naturze, posiadających wiekową mądrość czy sekretną wiedzę. Co więcej, też widzimy "obcych" jako bardziej podporządkowanych swojemu "plemieniu" i bardziej naiwnych. Słowem, łatwo nam w "obcych" zobaczyć takie Pocahontas wprost z Disneya...

Nie ma czegoś takiego jak "pielęgnacja Azjatek"

Życia w wielkich miastach na całym świecie nie są od siebie tak drastycznie różne. Są okazjonalne produkty i pomysły, o których warto mówić i którymi warto się wymieniać, ale warto być też realistą: nie ma wielu produktów czy pomysłów, które mają pieczęć uznania całych nacji czy całej rasy. Obojętnie od kraju, produkty i usługi walczą o miejsce w naszych umysłach. Azjatki nie posiadają sekretnej wiedzy o pielęgnacji, nie mają tajemniczej intuicji, która pozwala im dbać o siebie lepiej. Kobiety na całym świecie szukają, próbują, eksperymentują.

Do dziś wiele marek reklamuje się "niemiecką/japońską/szwajcarską technologią", ciągle istnieją marki, które podkreślają, że są z Francji, z Paryża, jakby samo w sobie miało to coś znaczyć. I o ile "azjatycka pielęgnacja" wpada dokładnie w ten sam ton, to "pielęgnacja Azjatek" przemyca w sobie ukryty i niezasłużony "społeczny dowód słuszności".

Azjatycki Bazar



Pisząc tego bloga często powoływałam się na owe mistyczne "Azjatki". Jeśli trafiałam na jakiś pomysł w mediach, zakładałam, że musi mieć ze swojej natury jakieś wsparcie wśród odbiorców, a że pomysły czerpałam głównie z japońskiej i koreańskiej prasy, naturalnym było założyć, że odbiorcami są "Azjatki". Może łatwiej było mi nie pytać o szczegóły i cieszyć się wzrostem popularności bloga... zwłaszcza, że pomysł "pielęgnacji Azjatek" tak dobrze się przyjął. Ale dla mnie nigdy celem nie było mieć popularnego bloga, ale tworzyć coś wartościowego.

Gdy zakładałam Azjatycki Bazar w 2011 roku, "azjatycka pielęgnacja" oznaczała przeszukiwanie rynku krajów jak Japonia i Korea w poszukiwaniu tych kilku perełek, o których warto mówić. Wbrew pozorom rynki kosmetyczne na całym świecie są do siebie bardzo podobne - wszak jest tylko tyle składników, z których można ukręcić krem czy serum. Na chwilę obecną jednak "azjatycka pielęgnacja" to nadużywany i wyświechtany chwyt marketingowy, z którym nie chcę mieć nic wspólnego. Prowadząc swój sklep dalej trzymam się kurczowo idei przeszukiwania rynku by znaleźć te kilka produktów czy pomysłów, które warto eksportować po całym świecie. I rozważam, czy nie zmienić nazwy na coś, co bardziej oddaje charakter tego co robię. Ponieważ mieszkam w Singapurze, swoje poszukiwania prowadzę na najbliższych mi podwórkach kosmetycznych, jak Korea, Japonia, a od niedawna Indie. Nie wiem zatem sama, w którą stronę pokierować owe zmiany...


Źródło: azjatyckicukier.blogspot.com

profile-picture
7 lat temu

Zapach Incanto Shine Salvatore Ferragamo jest owocowo-kwiatowy. Kompozycja w nucie głowy tętni nutami: ananasa, marakui, bergamotki, które w sercu zapachu rozwijają się dzięki bukietowi frezji, piwonii chińskiej oraz brzoskwini. W podstawie Incanto w...

Czytaj więcej
profile-picture
5 lat temu

Rose Anonym marki Atelier Cologne to zapach kwiatowo-drzewny z odrobiną słodkości z 2012 roku. Moim zdaniem z gatunku tych orientalnych. Absolut wody kolońskiej o stężeniu 18 proc. Jak wszystkie absoluty wód kolońskich tej marki, zapach Rose Anonyme...

Czytaj więcej
profile-picture
7 lat temu

Dzisiaj było znowu święto kosmetyków i nowości zaprezentowane przez SEPHORĘ. Do gustu przypadł mi krem GIVENCHY LE SOIN NOIR w kolorze czarnym. Rozsmarowuje się idealnie na skórze, nadając jej aksamitność i nie pozostawia śladu, tego wydawać by się m...

Czytaj więcej
profile-picture
7 lat temu

W czasach, gdy istnieje już wiele sposobów na spektakularnie długich rzęs, ta blogerka znalazła naprawdę kontrowersyjne rozwiązanie. Postanowiła je podcinać jak włosy. Czy to działa? Blogerki na Instagramie dzielą się naprawdę różnymi, często bardzo...

Czytaj więcej
© 2018 CosmoNews.pl ~ Przegląd kosmetyczny | Kontakt | Redakcja
Recenzje i nowości kosmetyczne.